- Nie dlaczego? - zaśmiał się, zakrywając to lekko rękawem - Skoro nie chcesz wyjechać ze mną do Korei i tam mieć własnego nauczyciela, to jakoś muszę być blisko ciebie - spojrzał na mnie tymi wielkimi oczami, jak u szczeniaka. Przez chwilę jeszcze myślałam, że dam się na te jego cudowne dwie perełki, ale ocknęłam się szybko.
- Ej ej ej! Ja wcale nie powiedziałam, że nie chcę jechać, ale sam rozumiesz chyba? - spojrzałam na niego z wyrzutem, ale on chyba nie zrozumiał - Nie mogę zostawić tutaj rodziców... przyjaciół... oni wszyscy wiele dla mnie znaczą...
- A ja...? - przełknął ślinę tak głośno, że nawet ja to usłyszałam.
- Ty wiesz, co dla mnie znaczysz - zmusiłam się do uśmiechu.
- Okej. Nie chciałem cię zmuszać - podniósł się wreszcie z krzesła i rzucił na stolik folder z dokumentami.
- Co to jest? - zapytałam, zerkając w stronę dziwnej teczki.
- Jest tam potwierdzenie kupna mieszkania. Potwierdzenie opłaty nauczycieli i bilet na samolot.
- C...co? - złapałam się za głowę - planujesz wszystko beze mnie?
- To wszystko twoje. Mieszkanie, nauczyciele i bilet... na za tydzień. Ja... muszę wracać, inaczej będę musiał zerwać kontrakt, a to równa się z sumą pieniędzy, której do końca życia nie zdołałbym zapłacić. Muszę i chciałbym, żebyś wróciła ze mną. To by było nasze mieszkanie. Jesteś już prawie pełnoletnia i to nie jest problem. Wyobraź sobie - zaczął chodzić nerwowo w okół pokoju - ty, ja. Poznałabyś tam wszystkich. Zdobyłabyś nowe znajomości. A ja... ja bez ciebie i tak nawet jednego dnia nie przeżyję... Zrozum... Mógłbym dla ciebie zrobić wszystko... Ale tej jednej rzeczy nie umiem uczynić... - spuścił głowę.
- Ale... przecież masz dużo pracy. Przecież i tak i tak nie miałbyś dla mnie czasu! - tupnęłam nogą.
- Nie do końca - wyciągnął z kieszeni kolejny zwitek papieru.
- A to co znowu? - przewróciłam oczami.
- Rozmawiałem z wytwórnią i powiedzieli mi, że jako fikcyjny dodatkowy personel możesz ze mną jeździć na koncerty... za drobną opłatą.
- Jaką znowu opłatą?
- O to już się nie martw... Ja wszystko załatwiłem...
- Nadal mi się nie podoba, że ustawiłeś już sobie moje całe życie... - skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Kochanie... ja to robię dla nas - ujął moją dłoń - pewnego dnia... już nie będzie żadnych przeciwności losu...
- J... ja nie wiem... Nie mogę tutaj ich zostawić... Nie rozumiesz? - zabrałam rękę.
Kyuhyun zacisnął zęby tak, że aż mu wargi zbielały. Nie był zły. Był raczej bardzo smutny.
- Musisz zdecydować. Wolisz cierpieć beze mnie, a mocno, czy ze mną, a wcale - rzucił przez ramię i wyszedł trzaskając drzwiami.
~~~~~~~~~~
Jeśli podoba ci się mój blog i lubisz go czytać = daj go do Obserwowanych! Komentujcie, jak wrażenia! Zżera mnie ciekawość :D Dajcie znać, czy chcecie kontynuację.
Jeśli podoba ci się mój blog i lubisz go czytać = daj go do Obserwowanych! Komentujcie, jak wrażenia! Zżera mnie ciekawość :D Dajcie znać, czy chcecie kontynuację.