czwartek, 27 czerwca 2013

[Kyuhyun cz.IV] Chodź ze mną

Pocałował mnie. Świat się dla mnie zatrzymał. Wytworzyła się we mnie jakaś ławica endorfin, która zaczęła przepływać przez moje ciało niczym ławica ryb w Atlantyku. Chłopak całował mnie namiętnie. Zatracałam się w jego ustach. Moje ręce powoli zaczęły wędrować w kierunku jego obojczyków, a zaraz potem na kark. On zaś szybko skierował dłonie na moją talię i przycisnął mnie mocno do siebie. Przylegliśmy ciałami. Czuliśmy się wzajemnie. Nasze języki zachowywały się jakby tańczyły wolny taniec przyjemności i rozkoszy. Powoli przestaliśmy. Stanęłam z powrotem na nogi i spuściłam wzrok. Wewnątrz mojego ciała nadal panował chaos. Serce waliło mi w piersi niczym młot, a oddech nadal pozostawał przyśpieszony. Motyle w brzuchu również nie dawały mi spokoju.
- Chyba powinniśmy stąd wyjść, zanim ktoś nas przyłapie? - nadstawiłam uszu, czy przypadkiem ktoś nie idzie w kierunku łazienki.
- Nawet jeśli to co z tego? - Kyu ostrożnie odgarnął moje włosy z ramion i powoli, namiętnie zostawiał pocałunki na mojej szyi, powodując u mnie jeszcze większą dawkę motyli.
- Za 40 minut będziemy w Polsce. Jesteś pewien, że tego chcesz? - ujęłam jego twarz w dłonie i spojrzałam głęboko w oczy.
- Kochanie... - wziął moje ręce i przyłożył sobie do piersi - nie działam lekkomyślnie. Nigdy bym nie zrobił czegoś podobnego, gdybym nie wiedział, jak bardzo mi na tobie zależy - pogładził mój policzek opuszkami palców.
- Ale powiedz mi... co teraz? Nie mam żadnego pomysłu na to, co ma dziać się dalej - złapałam sie za głowę i zaczęłam okrężnym ruchem pocierać skronie.
- Chciałbym mieć cię przy sobie - spojrzał na mnie spode łba - wynajmę jakiś apartament na czas pobytu tutaj. Będę cię zabierał wszędzie, gdzie tylko sobie zażyczysz. Będę ci śpiewał, tańczył, jak tylko mi zagrasz. Nie rozumiesz? Zrobię wszystko, co tylko jestem w stanie, żeby tobie było dobrze - westchnął.
W mojej głowie przewijało się w tej chwili tysiące scenariuszy. Wyobrażałam sobie, jak nagle wyjeżdża, jak nagle o mnie zapomina. Zastanawiałam się nad tym, jak potoczy się jego dalsze funkcjonowanie. Przecież był w zespole! Nie mógł go tak nagle opuścić, ale... przecież mógł odejść? Od razu skarciłam się za taką myśl.
- Już wiem! - prawie podskoczył - zamieszkasz ze mną w Korei!
Nawet nie mogłam opisać zdziwienia, jakie malowało się wtedy na mojej twarzy. Z tego całego zaskoczenia opadła mi szczęka i zupełnie odjęło mi mowę. Zamieszkać w Korei?!
- Ale jak ty sobie to wyobrażasz?! - potrząsnęłam głową.
- Pozałatwiamy tutaj twoje wszystkie sprawy... Potem zdecydujesz sama, czy chcesz ze mną jechać czy nie. Ja muszę tam wrócić tak czy siak. Nikt mi tego nie odpuści - spuścił głowę - przemyśl to proszę - złapał kosmyk moich włosów i zaczął okręcać go sobie w okół palca wskazującego.
- To poważna decyzja, nie uważasz?
- Wiem to - zapadła chwila ciszy - ale zmiany są dobre - powiedział to kompletnie bez żadnych uczuć.
Słowa te padły zupełnie bez żadnej nawet nutki współczucia, niczego. Wydawało się, jakby po prostu nie chciał wspominać czegoś, albo kogoś z przeszłości. Wiem, że to było tylko jedno zdanie, ale mogłam wyczytać z niego, aż zbyt wiele.
- Halo? - usłyszeliśmy nagle pukanie do drzwiczek łazienki samolotu - Zaraz będziemy lądować, proszę opuścić kabinę.
Ostrożnie przekręciłam zamek i raz jeszcze spojrzałam na Kyuhyuna. Wyglądał na trochę skruszonego. Opierał się o małą umywalkę.
- Chodź - wyciągnęłam do niego rękę.
Szatyn spoglądał to na mnie, to na moją rękę. W końcu po paru sekundach wsparł się na nadgarstkach i wstał, łapiąc mnie za dłoń.
- Idę - uśmiechnął się smutno.




~~~~~~~~

Jeśli podobał ci się scenariusz i lubisz czytać mojego bloga, dodaj go do "Obserwowanych" ^^. Czekam z niecierpliwością na wsze komentarze! :3

niedziela, 2 czerwca 2013

[Dongwoon - z dedykacją dla Lea Choi] Scena

Na planie teledysku było bardzo tłoczno. Każdy był czymś zajęty, a żeby dostać się do samego reżysera, trzeba było przeciskać się przez las rąk i nóg (oczywiście nie pomijając fali przekleństw i wyzwisk jaka to jestem niezdarna). Makijażystki kręciły się koło mnie niczym mrówki. Pracowały bardzo ciężko. Parę razy zmywały mi cały makijaż, żeby poprawić mały błąd. Moje włosy zaś przeżywały istny koszmar. Tak wielkiej ilości lakieru na nich jeszcze nie miałam.
- Co to jest? - zapytała jedna z wizażystek, gdy malowała mi usta.
Nagle w około nas zebrała się cała widownia. Kobieta przymrużyła oczy tak, że prawie nie było ich widać. Po chwili wzięła jeden płatek i powoli zmywała mi szminkę.
- Oj... kochana nie udało ci się tego zakryć - powiedziała z wyraźnym grymasem na twarzy.
"O nie! Tylko nie to!" krzyknęłam w myślach. Niestety los chciał, żebym parę dni przed zdjęciami dostała opryszczki. Próbowałam na wszelkie sposoby ją zwalczyć, ale cała praca teraz poszła na nic. Ukryłam ją toną fluidu i szminek, ale teraz to już nie miało znaczenia.
- Opryszczka - kobieta całkiem przy kości zaczęła nakładać mi od nowa cały podkład, starając się zakryć to paskudztwo - i jak ty chcesz zagrać scenę pocałunku? - popatrzyła na mnie pogardliwie.
Nie odpowiedziałam na to pytanie. Gdyby nie ta kobieta, nic by się nie wydało i nikt nawet by tego nie zauważył! Pech to pech.
W końcu już gotowa stanęłam przed swoją garderobą. Miałam na sobie prześliczną, jedwabną sukienkę z szafirowymi motywami.
- To ty jesteś tą laską, którą mam pocałować? - usłyszałam za sobą nagle czyiś głos.
Odwróciłam się napięcie. Przede mną stał Dongwoon. Tak, dobrze myślicie. On we własnej osobie, jeden z B2ST. Wyglądał tak... zniewalająco. Blond włosy ułożone w lekkim nieładzie, czarna baseballówka i to apatyczne spojrzenie. Sprawił, że się w nim zatraciłam i przez chwilę nie dotarło do mnie, że o coś zapytał.
- To jak? - oparł się o ścianę garderoby.
- Hm? - wreszcie się obudziłam - t... tak to ja - wykrztusiłam z siebie.
- Ładnie wyglądasz - uśmiechnął się - i... - nagle ucichł - zaraz, zaraz.... - zbliżył się do mnie - czy ty masz opryszczkę? - zapytał z obrzydzeniem na twarzy.
Szybko zakryłam usta.
- J...ja? No coś ty! Nie! - uśmiechnęłam się nerwowo, próbując jakoś załagodzić sytuację.
- Nie, no nie wytrzymam! - powiedział - Reżyser! - minął mnie i zaczął iść w stronę głównego budynku.
Po parunastu minutach znalazłam się razem z Dongwoonem u reżysera.
- Nie będę jej całował! Jest odrażająca! - zaczął krzyczeć.
- Nie będę specjalnie dla ciebie zmieniał doboru aktorów! Nie dyskutuj! Nie zmienię i koniec! Jeśli nie chcesz, to zawsze ktoś inny może za ciebie zagrać tę rolę! - mężczyzna był wyraźnie zdenerwowany. Zdawało się jakby chciał już uderzyć młodego chłopaka, ale ciągle się powstrzymywał. Ja zaś czułam się okropnie. To było jak nóż w plecy. Nigdy nie wymagałam od nikogo, żeby mnie uwielbiał czy coś, ale trochę szacunku do drugiej osoby można było okazać.
Zdjęcia poszły zgodnie z planem. Wszystko załatwialiśmy szybko, a sceny kręcono jedna po drugiej. Pocałunek sam w sobie nie był taki zły. Zakładam, że wiele dziewczyn chciałoby być wtedy na moim miejscu. Niestety był on taki... chłodny i obojętny. Chłopak nawet nie udawał, że go nie chce. W jego grze aktorskiej też było to wyraźnie widać pomimo, że starał się to jak najlepiej ukryć. Co prawda, powtarzaliśmy pocałunek paręnaście razy, ale to nie zmieniało faktu, że czułam się fatalnie.
Minęło parę długich dni. Opryszczka zniknęła. Wszystko wróciło do normy... no może nie wszystko. Zostało we mnie to głupie uczucie. Takiej... bezradności wobec sytuacji. Chciałam jakoś cofnąć czas, żeby wszystko inaczej się potoczyło, ale niestety było to niemożliwe. Sądziłam, że te emocje zostaną ze mną jeszcze przez długi czas.
Leżałam sobie spokojnie na kanapie, oglądając kolejny bezsensowny program w telewizji. Dopadła mnie rutyna. Na stoliczku tuż obok mnie stał wielki pojemnik z lodami i wszelakie niezdrowe jedzenie. Zdawało mi się, że ten wieczór będzie jak kilka poprzednich. Jak zwykle, tutaj też się myliłam.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Powoli zwlokłam się z kanapy i wolnym krokiem sunęłam w ich stronę. Resztkami sił otworzyłam je.
Szok. Jeden wielki szok. Przed moimi oczami ukazał się wielki bukiet kwiatów. Nie widziałam kto je dostarczył, ponieważ zasłaniały wszystko, ale były... bardzo imponujące.
- Przyjmij moje przeprosiny - usłyszałam męski głos.
Po chwili zza bukietu wychylił się Dongwoon. Stałam i nie mogłam wydusić z siebie słowa. Czułam się jakbym wrosła  w podłogę i nie mogła się ruszyć.
- Wiem, że pewnie mnie teraz nienawidzisz, ale na prawdę mi przykro z powodu tego co wtedy powiedziałem - zaczął - nie kontrolowałem słów. Na prawdę nie mogę przestać o tobie myśleć. Od czasu kiedy wyszłaś wtedy z wytwórni bez słowa... Nie opiszę tego słowami.... Śnisz mi się każdej nocy, nawet teraz mam wrażenie, że serce mi wyskoczy z piersi - podszedł do mnie i złapał za rękę - przepraszam.
Nie mogłam wydusić z siebie nawet marnej nutki. Zamiast tego kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się. Nie miałam do niego wyrzutów sumienia, w ogóle bardzo go lubiłam, ale z jego wizytą polubiłam jeszcze bardziej.
- Lubię cię Dongwoon - wymsknęło mi się.
Chłopak uniósł wzrok. Wyglądał jak dziecko, które wreszcie dostało swoją wymarzoną zabawkę.
- Mam dla ciebie pewną propozycję - oparł się nonszalancko o framugę drzwi.
- Jaką? - zapytałam, uśmiechając się.
- Chciałabyś może raz jeszcze przećwiczyć ze mną tę taką scenę do teledysku? - wyszczerzył się.
- Z wielką chęcią - powiedziałam.
Blondyn złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie. Nasze usta się złączyły. Czułam jego ciepło. Tym razem robił to z prawdziwym uczuciem. Nie udawał. "Wreszcie" pomyślałam.




~~~~~~
Piszcie komentarze! Jeśli podobał Ci się scenariusz i lubisz czytać mojego bloga, dodaj go do "Obserwowanych"!