- No puszczaj! - zapierałam się wszystkimi siłami.
- Nie ma mowy! Idziemy na policję! Nie będę tolerował kradzieży! - szedł tak szybko, że z trudem łapałam powietrze w płuca. Od jego uścisku, bolał mnie nadgarstek.
- Nie ukradłam ci tego portfela mówiłam ci! - jęczałam.
- Jasne, fakty mówią za siebie!
Minęliśmy dwie główne ulice miasta. Jako dosyć popularna gwiazda w Korei, musiałam zasłaniać twarz przed komórkami natrętnych dziewczyn.
- Odbiło ci! - krzyknęłam - Mówię ci! Znalazłam go przed wejściem do centrum handlowego i od razu chciałam go zanieść do informacji, ale skąd mogłam wiedzieć, że zaraz na mnie napadniesz?! - w końcu zaparłam się nogami i musiał na chwilę przystanąć. Odwrócił się do mnie napięcie. Na jego czole malowała się litera "v", która nie wróżyła nic dobrego. Popatrzył mi w oczy, przenikliwym spojrzeniem.
- Nie wierzę ci - powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Ugh... - westchnęłam i dalej za nim podążałam, gdzie kol wiek mnie prowadził.
Po paru minutach znaleźliśmy się przed komisariatem. Stanęłam przed nim jak wryta i nie byłam w stanie ruszyć się dalej. Nerwowo przygryzałam wargę.
- Co...? - syknął Sehun - Strach cię obleciał hm? - zaśmiał się złowieszczo.
- Wolne żarty - przymrużyłam oczy.
Chwilę potem, chłopak ciągnął mnie do środka siłą. W środku komisariat wyglądał całkiem schludnie i wcale nie tak strasznie jak mi się zdawało. Ciągle mijałam nowe twarze, widać było, że ludzie tam byli bardzo zapracowani. Weszliśmy do windy. Jako, że budynek był wysoki musieliśmy wjechać, aż na 10 piętro.
- Słuchaj, ja na prawdę nie zabrałam ci tego portfela - zaczęłam błagalnym tonem.
- Nie mam żadnych podstaw do tego, aby tak sądzić - uniósł podbródek.
- Dobra, koniec tego - szybko odszukałam przycisk w windzie "stop" i nacisnęłam go czym prędzej. Po chwili zatrzymaliśmy się.
- Co ty robisz?! - wrzasnął oburzony - chyba ci na mózg padło.
- Może i tak, ale na pewno nie tak bardzo jak tobie! Nie ukradłam ci tego portfela okej?! - byłam gotowa rzucić sie na niego ze złości.
- To dlaczego tak o chowałaś, gdy do ciebie podszedłem?!
- Nie miałam pojęcia, że był twój! I wcale go nie chowałam!
Chłopak jakby przemyślał dopiero co moje słowa i zamyślił się.
- Okej. Niech ci będzie, wierzę ci - machnął ręką - ale! - pokazał na mnie palcem - dla udowodnienia mi swojej niewinności, kupisz mi kawę - przymrużył oczy.
- A co ja twoja służąca? - oparłam ręce na biodrach.
- Zawsze możemy jechać na górę - spojrzał na sufit windy.
- Ugh... - westchnęłam ciężko - Niech ci będzie - pokręciłam głową.
Blondyn odsunął mnie i podszedł do panelu windy.
- No wciśnij ten guzik i idźmy już stąd - powiedziałam zniecierpliwiona.
- Em... - podrapał się w głowę - No naciskam - uderzył lekko pięścią w panel, próbując go uruchomić - ale to coś nie działa!
- Pokaż - odsunęłam go.
Powoli nacisnęłam guzik i rozejrzałam się. Nic.
- No to chyba nie możliwe! - rozżaliłam się - nie dość, że jestem na komisariacie, to jeszcze z tobą - pokazałam na chłopaka.
Powoli osunęłam się na ziemię.
- Mam nadzieję, że szybko nas stąd wyciągną - westchnęłam raz jeszcze.
- Aż tak przeszkadza ci moje towarzystwo - odwrócił wzrok i również usiadł.
Spojrzałam na niego. Widać było, że trochę zabolały go moje ostatnie słowa.
- Zastanówmy się. Jak może cieszyć mnie towarzystwo kogoś, kto tak agresywnie się wobec mnie zachowuje? - przewróciłam oczami.
- No dobra okej... - przygryzł wargę - prze... przepraszam - burknął.
- Eh... Wcale mi tak nie przeszkadzasz - próbowałam załagodzić sytuację - jest nawet okej - uśmiechnęłam się pod nosem.
chłopak uśmiechnął się do siebie, ale próbował to ukryć.
- Wiesz... Jako, że jestem taki popularny... Myślałem, że jesteś nawiedzoną fanką i za wszelką cenę weźmiesz portfel ze sobą na pamiątkę czy coś - powiedział lekko zakłopotany.
- Nawet do niego nie zajrzałam, ale... raczej nie zrobiłabym czegoś takiego.
- A co? Nie lubisz mnie?
- Nie o to chodzi... Jako osoba... Jesteś okej - stuknęłam go lekko pięścią w ramię z uśmiechem - Jako gwiazda... Nie mam pojęcia...
- Ty też jesteś okej - uśmiechnął się do mnie po raz pierwszy.
Przeszedł mnie lekki dreszcz, gdy ujrzałam jego uśmiech. Dopiero wtedy zauważyłam, że z każdym zdaniem przysuwaliśmy się do siebie coraz bardziej i bardziej, całkowicie podświadomie. W końcu stykaliśmy się ramionami.
- Jest ci zimno? - zapytał w końcu - strasznie się trzęsiesz.
- Tak troszkę - powiedziałam, zgrzytając zębami.
Dzisiejszy dzień był ciepły, więc nie wzięłam nawet bluzy, ale siedzieliśmy w tej windzie już bardzo długo i stanowczo się ochłodziło. Spojrzałam na Sehuna, który siedział w koszulce na krótki rękaw.
- Tobie też musi być zimno - powiedziałam otulając się ramionami.
- Tak troszkę - przygryzł wargę - wiem, że to dziwne pytanie, ale... czy mogę cię przytulić?
Zamurowało mnie. W podświadomości już wcześniej chciałam, żeby to zrobił, ale nie liczyłam na to. Teraz po prostu zabrakło mi języka w buzi. Zamiast odpowiedzieć, kiwnęłam mu głową na znak, że się zgadzam. Blondyn ułożył nas w taki sposób, że siedziałam między jego nogami i opierałam się o jego tors. Moje serce z każdym jego dotykiem uderzało coraz mocniej i mocniej, jakby liczyło czas.
- Chcę... Chcę czegoś spróbować - powiedział, obracając mój podbródek w swoją stronę.
Nie zdjął z niego ręki. Patrzyliśmy sobie w oczy. Byliśmy niebezpiecznie blisko.
- Czego? - "głupie pytania zadajesz" skarciłam się w myślach.
- Czegoś, co chciałem zrobić przez cały dzisiejszy dzień - jego oddech był coraz szybszy.
Bardzo powoli zbliżył swoje usta do moich. Na początku nieśmiało tylko je musnął, ale zaraz potem rozpoczęliśmy długi, namiętny pocałunek. Obróciłam swoje ciało, żeby móc objąć Sehuna za szyję. Jego dłonie spoczęły na mojej talii.
Po paru minutach usłyszeliśmy jakby trzask. Oderwaliśmy się od siebie. Ja ze strachu jeszcze mocniej przytuliłam się do Sehuna.
- Co to było? - zapytałam przerażona.
- Nie mam pojęcia - powoli pomógł mi wstać.
Znowu usłyszeliśmy trzask, ale jakby głośniejszy niż poprzedni. Minęło parę sekund, a winda ruszyła.
- Uratowani! - ucieszyłam się.
Trafiliśmy na trzecie piętro komisariatu, gdzie czekało na nas paru elektryków i konserwatorów.
- To zdaję się, że już będę się zbierać - powiedziałam ze spuszczoną głową.
Chłopak przeszukał kieszenie i wyjął mały zwitek papieru. Rozwinął go i długopisem, który wcześniej zabrał z biurka policjanta, napisał coś. Zaraz potem oddał mi go i puścił oko.
- Muszę już iść. Gdybym nie miał teraz czegoś do załatwienia... Na bank odprowadziłbym cię do domu - szybko mnie pocałował i udał się w stronę wyjścia - masz dzisiaj zadzwonić - rzucił przez ramię.