poniedziałek, 18 lutego 2013

[JB] Biała Gołębica

Nie wiedziałam początkowo co się dzieje. Gdy lekko otwierałam oczy, przelatywały nade mną światła. Zdawało mi się, że słyszałam głosy, ale jakoś dziwnie stłumione i jakby w oddali. Jedyne i ostatnie co pamiętam, to że dostałam czymś bardzo mocno w tył głowy. Czym? No to była nie lada zagadka.
Było mi zimno. Cały czas ktoś ,mnie dotykał. Kuł moje dłonie. Nie czułam bólu będąc pod narkozą, ale byłam wszystkiego świadoma. Na twarz założono mi coś dziwnego, pewnie żebym mogła oddychać. Nie pamiętam jak to się nazywa, na lekcjach biologii raczej spałam niż słuchałam o tym to jak naszej nauczycielce (70+) wpadł ząb do herbaty i zrobiły się potem z tego komórki. Jakoś tak, wolałam nie wnikać. Tak czy tak nie czułam się zbytnio komfortowo. Chciałam krzyczeć do tych ludzi. Zabawne co? Nie byłam w stanie koniuszkiem palca ruszyć, a co dopiero krzyczeć.
Obudziłam się wreszcie. Powoli uniosłam swoje powieki ku górze. Przysłoniłam je ręką, bardzo raziło mnie światło. Powoli zaczęłam jednak się z nim oswajać. Gdy już w pełni odzyskałam zdolność ostrego widzenia, rozejrzałam się. Znajdowałam się w dosyć małym pokoiku. Cały urządzony na biało. Naprzeciwko mnie był jedynie wózek z lekami i to chyba wszystko. Ah, no tak nie mogłabym przecież zapomnieć o tym za pewne niezawodnym telefonie, który był tak zakurzony, że można by się spierać jakiego jest koloru. Jednak coś tutaj nie pasowało. Podniosłam się odrobinkę i aż mi dech zaparło. Chłopak. Blondyn. Oparty o MOJE łóżko. Najwidoczniej spał, ale głowę miał odwróconą, więc nie byłam w stanie określić jego tożsamości. Wystraszyłam się. Już chciałam skorzystać z tego wielce zachęcającego telefonu, ale się nie przemogłam. Powoli podkuliłam nogi, z wielkim trudem co prawda (straszliwie bolał mnie kark), ale starałam się go nie dotykać żadną częścią ciała. Był całkiem ładnie ubrany. "Może to jakaś gwiazda?" pomyślałam. Tak, te moje myśli. Chwilę potem chłopak obrócił głowę, nadal w fazie snu. "Tak, moje przeżycia jednak nie mają sobie równych" zaśmiałam się w duchu. No cóż, teraz to wiele mogłoby się bić o moje miejsce, ale to właśnie przy moim łóżku siedział (a właściwie wpół leżał, ale zostawmy to na inną dyskusję) JB z samego JJ Project. Patrzyłam na niego i nie mogłam sobie niczego poukładać. Nic tu do siebie nie pasowało. Gwiazda, ja, szpital, no i telefon! Za wszelką cenę starałam się przypomnieć sobie co kol wiek z tego co działo się przed tym. Pustka. Jedna wielka pustka. Przypomniałam sobie jedynie, że zgubiłam gdzieś mój szczęśliwy amulet. "Oh, jakbym tylko wiedziała gdzie jest?" westchnęłam.
Po chwili blondyn się poruszył. Otworzył oczy i wyprostował się. Wyciągnął ręce do góry, przeciągnął się i ziewnął przeciągle. Dopiero po chwili mnie zauważył i od razu przywrócił się do porządku. Popatrzyłam na niego jak małe dziecko na ładną zabawkę. Chłopak rozejrzał się dookoła siebie, jakby z początku nie rozumiejąc całej tej zaistniałej sytuacji. Po chwili jednak jego twarz się rozluźniła. Przygryzłam dolną wargę, czekałam na jego wyjaśnienia.
- Jestem JB - wyciągnął do mnie rękę - Wiem, że to nie jest najlepsze miejsce na pierwsze spotkanie, ale niestety tak wyszło.
- ____ - uścisnęłam jego dłoń i od razu schowałam pod kołdrę.
- Po pierwsze... Strasznie cię przepraszam! - złożył ręce jak do modlitwy - Nie sądziłem, że to się tak skończy, nie wiem jak mam się wytłumaczyć.
Spojrzałam na niego pytająco.
- ... Ty nic nie pamiętasz? - zasmucił się.
Pokręciłam głową.
- Od czego mam zacząć? - podrapał się po głowie.
- Najlepiej od początku - powiedziałam i zamieniłam się w słuch.
- Dobrze - chrząknął - A więc... Właśnie wracałem z nagrania, znaczy wychodziłem z budynku. Pamiętam, że było dosyć zimno. Czekały tam na nas fanki, między innymi ty - pokazał na mnie palcem - Początkowo nie zwróciłem na was uwagi i wsiadłem do samochodu bez słowa. Niestety los chciał żebym przez przypadek zapomniał ze studia telefonu. Kazałem kierowcy zawrócić. Wszystko poszło gładko. Już miałem ponownie wsiąść do auta, gdy moją uwagę przykuło to coś - uniósł dłoń do góry i spuścił z niej wisiorek.
To był mój naszyjnik! Mój szczęśliwy amulet! Chciałam mu go zabrać, ale pozwoliłam mu dokończyć.
- To jest mój naszyjnik - już chciałam mu przerwać, ale pokazał mi gestem, żebym zaczekała - Mam takie dwa - wyjął spod koszulki drugi, tyle że czarny - Kiedyś w dzieciństwie dostałem je od pewnego mnicha. Powiedział, że jeśli znajdę swoją prawdziwą miłość, mam jej dać jeden z nich. Niestety zgubiłem go. Bardzo dawno temu. Wracając do historii następnego dnia dowiedziałem się, że ktoś go szukał. Bez problemu dowiedziałem się, że to byłaś ty. Dlatego też za wszelką cenę chciałem się dowiedzieć skąd go masz? - chłopak nabrał powietrza do płuc - Po jakimś czasie udało mi się ciebie znaleźć, jeszcze tego samego dnia. I wtedy to się stało. Już miałem do ciebie podejść, gdy się potknąłem i przez przypadek potrąciłem stojak na plakaty, który uderzył cię tak mocno w głowę.
"Stojak?! Czy ja dobrze słyszę?! Stojak?!" zastanawiałam się.
- Teraz jest pytanie... Skąd masz ten amulet? - ponownie uniósł go do góry.
Talizman przedstawiał białą gołębicę, która była uchwycona jakby w locie.
- Kiedyś... - powiedziałam słabym głosem - rodzice zabrali mnie w góry. Nie pamiętam dokładnie gdzie, ale pamiętam, że poszliśmy nad rzekę. Znalazłam go pomiędzy kamykami, w wodzie. Więcej nie pamiętam.
JB patrzył na mnie jakby go coś trafiło. Po chwili otrząsnął się i  uśmiechnął od ucha do ucha.
- Czy to możliwe? - przysunął się bliżej mnie - Czy to możliwe żebyś znalazła coś co należało do mnie?
Nie odpowiedziałam mu. Bałam się go, ale z drugiej strony chciałam jego bliskości. Chłopak złapał mnie za rękę, w którą wcześniej te strasznie pielęgniarki wbiły wenflon i uniósł do swoich ust. Powoli przysunął ją jeszcze bliżej. Poczułam jak jego ciepłe wargi przylegają do mojej dłoni. Wtedy poczułam się jakby tysiące fajerwerek zostało wystrzelonych w moim brzuchu naraz. Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się lekko.
- Pani mojego życia - zaśmiał się - kto by pomyślał?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz