niedziela, 3 marca 2013

[Kyuhyun cz.II] Kilka dni


Chyba ani razu nie odważyłam się odpisać na jaki kol wiek sms, który dostałam od Kyuhyuna. Kurcze przecież to było bez sensu. My nawet nie mogliśmy ze sobą normalnie rozmawiać. Każda rozmowa nie mogła się obejść bez telefonu czy jakiego kol wiek tłumacza. Pisał do mnie parę razy dziennie. Za każdym razem opisywał to, co się w okół niego dzieje. Mnie za to kończył się czas pobytu w Korei. Zostało mi zaledwie parę dni, a zaraz potem miałam wrócić do domu.
- Możesz mi wytłumaczyć coś ty robiła, gdy cię nie było? - naciskała mama.
- Mówiłam - westchnęłam.
- Ale ja nadal nie mogę uwierzyć, że uciekałaś przed tłumem... Gaz? Policja? Zdajesz sobie sprawę z tego jak to brzmi? - na jej czole pojawiły się zmarszczki.
- Nie kłamię - wzruszyłam ramionami.
- Dziecko! Przecież my się o ciebie martwimy! Zrozum mnie i twojego ojca! - mama złożyła dłonie w piramidkę - Ja chcę ci tylko przekazać, że możesz mi powiedzieć wszystko, a ja to zrozumiem.
- Super - uśmiechnęłam się sarkastycznie.
- No to powiesz mi wreszcie co robiłaś? - mama uśmiechnęła się do mnie sztucznie.
- Ugh... - westchnęłam i odeszłam od stolika.
Ojciec nawet na mnie nie spojrzał. Pod nieuwagę rodziców, szybko włożyłam buty i wyszłam z tego wariatkowa. Gdy tylko wybiegłam przed hotel, owiało mnie ciepłe powietrze. Zaczęłam biec przed siebie. Od czasu tego fantastycznego pościgu moja kondycja znacznie się poprawiła, a bieg na większy dystans już nie sprawiał mi najmniejszego problemu. Mijałam coraz to ciekawsze przecznice, nie mając najmniejszego pojęcia gdzie się znajduję. Po jakimś czasie niebo pokryły chmury, a słońce powoli zaczynało zachodzić. Dobiegłam nad rzekę Han. Było to chyba jedyne miejsce, które byłam w stanie rozpoznać po tych nudnych wycieczkach. Jedyne, które mi się w ogóle podobało.
Starałam się opanować swój oddech. Usiadłam na ławce i obserwowałam ruch wody. Widziałam ostatnie promyki słońca, które powoli chowały się za rzędami budynków. Wyjęłam telefon i wpatrywałam się w niego przez dłuższy czas. Postanowiłam jednak, że napiszę do Kyuhyuna. W pewnym sensie za nim tęskniłam. "Rzeka Han. Przyjdziesz?". Po chwili otrzymałam powiadomienie, że wiadomość została dostarczona. Pozostało mi tylko oczekiwać.
Czas mijał mi niezwykle szybko. Mogłabym siedzieć w tamtym miejscu i nie odchodzić. W około mnie roztaczał się spokój i wytchnienie. Wreszcie niebo oblało się gwiazdami. Wstałam z ławki i położyłam się na trawie aby mieć lepszy widok na to wszystko. Ziemia była zimna, ale nie przeszkadzało mi to w żadnym stopniu. To wręcz koiło moje nerwy i kłębiące się w mojej głowie emocje.
- Wstań z ziemi bo jeszcze się przeziębisz - usłyszałam jakiś głos.
Powoli otworzyłam oczy. Jakieś 15 centymetrów nade mną była twarz Kyuhyuna. Nie wystraszyłam się, ale przyznam, że mnie to zaskoczyło. Bardziej jednak zdziwiło mnie to, że chłopak mówił po angielsku. Nawet całkiem nieźle jak na Koreańczyka.
- Od kiedy ty mówisz po angielsku? - powiedziałam, nie wstając z trawy.
Chłopak westchnął i położył się koło mnie.
- Przez te dwa tygodnie brałem lekcje języka - zaśmiał się.
- Jakim cudem mówisz tak dobrze? - usiadłam i spojrzałam na niego pytająco.
- Tajemnica - wyszeptał.
Ponownie położyłam się na trawie. Szatyn przysunął się do mnie i złapał za rękę. Nie protestowałam, a wręcz przeciwnie. Podobało mi się to. Wspólnie obserwowaliśmy gwiazdy, a czas leciał.
- Za parę dni wyjeżdżam - powiedziałam w końcu.
Chłopak nagle jakby przestał oddychać. Powoli wstał i otrzepał się z ziemi. Ja zrobiłam to samo.
- Kiedy? - zapytał z przerażającą powagą na twarzy.
- Od czterech do pięciu dni - skrzyżowałam ręce na piersiach.
Kyuhyun westchnął głęboko i przeczesał włosy.
- Chcesz mi powiedzieć, że za pięć dni wyjedziesz... - jego oddech się przyspieszył - i już więcej się nie zobaczymy?
- To nie miało tak zabrzmieć - powiedziałam rozżalona.
Nie odezwał się. Staliśmy tak w cieszy przez jakieś trzy minuty. Nie mogłam tego wytrzymać. Obróciłam się i zaczęłam iśc przed siebie.
- Zaczekaj! - usłyszałam za sobą krzyk Kyuhyuna.
Nie zwracałam uwagi na jego słowa. Szłam dalej z zaciśniętymi pięściami. Nagle poczułam jak ktoś mnie obejmuje od tyłu. W zwolnionym tempie widziałam, jak ręce Kyu oplatają moje ciało. Zatrzymałam się.
- Nie możesz - usłyszałam jego głos, wydawało mi się jakby płakał.
Nie myliłam się. Po chwili na swojej skórze poczułam jego łzy.
- Nie waż się mnie opuścić! Nie wolno ci! Zrobię wszystko żebyś tutaj została! Nie pozwolę ci na to! Słyszysz?! - krzyczał, wtulony we mnie.
Jego płacz był coraz silniejszy. Starałam się nie rozkleić, ale ledwo mi się to udawało. Zagryzłam wargę. Uwolniłam się z jego uścisku. Spojrzałam na niego. Po jego policzkach ciągle spływały łzy. Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do niego. Kyuhyun otarł łzy i złapał moje dłonie. Bez chwili namysłu uniosłam się na palcach i pocałowałam go. Czułam jak jego ciało drży. Chłopak ujął moją twarz. To był krótki pocałunek. Spojrzałam na niego z poczuciem winy.
- Nie chcę wyjeżdżać - powiedziałam smutno.
- Nie wyjedziesz - uśmiechnął się do mnie przez łzy.



Nawet nie wiecie jak się cieszę, że na moim blogu jest już 1000 wejść! Nie wiem jak wam za to dziękować! Mam teraz większą motywację, żeby dla was pisać :3 Mam nadzieję, że podobają wam się opowiadania/scenariusze. Za każdym razem gdy wchodzę na bloga to mam atak ekscytacji, bo nigdy w życiu nie spodziewałabym się, że to co piszę, może się komuś spodobać. Dziękuję <3

1 komentarz:

  1. O jeżusiu! To było piękne, aż się wzruszyłam TT_TT biedny Kyuhyun. Oby się szczęśliwie skończyło (mniemam, że będzie jeszcze jedna część?)
    Życzę duuuuużo weeny. Hwaiting!! ;)

    OdpowiedzUsuń