niedziela, 3 marca 2013

[P.O - Z dedykacją dla Magdy] Błyskotka


Po autobusie rozległ się bardzo głośny wrzask. Rozejrzałam się, żeby zobaczyć kto tak głośno krzyczał.
- Zboczeniec! - jedna z dziewczyn wstała i uderzyła jednego chłopaka w twarz.
Długowłosa brunetka od razu kazała kierowcy się zatrzymać i wysiadła oburzona. Chłopak miał n twarzy okulary, a z jego nosa leciała krew. Widocznie się tym nie przejmował, bo śmiał się w niebo głosy z całej tej sytuacji. Zaczęłam mu się przyglądać. Jego twarz wydawała mi się dziwnie znajoma. Wstałam ze swojego siedzenia i podeszłam bliżej. Złapałam za najbliższą rurę i nadal go obserwowałam. Każdy jego ruch był jakiś taki bardzo specyficzny. Zachowywał się wręcz... jak jakaś popularna osoba.
Autobus właśnie minął mój przystanek. Tak bardzo się skupiłam na tym tajemniczym blondynie, że kompletnie zapomniałam o tym gdzie mam wysiąść. "No trudno, wysiądę na następnym" pomyślałam.
- Przepraszam, masz może chusteczki? - usłyszałam.
Obróciłam głowę. Koło mnie właśnie stał ten chłopak. Krew cały czas ciekła z jego nosa. Przeszukałam swoją torbę w poszukiwaniu czego kol wiek. Po chwili wyciągnęłam opakowanie chusteczek higienicznych. Podałam je blondynowi.
- Dziękuję - zaśmiał się.
Wtedy coś do mnie dotarło. Tak, to był on. Piosenkarz... Ale jak on się nazywał?! Nie mogłam sobie tego za nic przypomnieć. Miałam pustki w głowie. Wiedziałam, że z jakiegoś znanego zespołu, ale jakiego?
Autobus w końcu się zatrzymał. Zauważyłam, że ta ciekawa osoba również wysiada razem ze mną. Przecisnęłam się przez tłum i dobiegłam do niego. Złapałam za rękaw jego kurtki. Pech chaił, żebym przez przypadek oderwała guzik. Zatrzymał się i obejrzał swój nadgarstek. Obrócił się napięcie.
- Wiesz ile to kosztuje?! - wrzasnął.
- Przepraszam... - zakryłam buzię ręką.
Spojrzałam na guzik. Błyszczał się. Nic szczególnego, gdyby nie reakcja blondyna.
- Nawet nie wiesz jak ważna jest dla mnie ta kurtka! Aish! - złapał się za głowę.
- Przecież to tylko guzik - spojrzałam na małą zdobycz na mojej dłoni.
- Guzik?! Ten guzik jest więcej warty niż wszystko co masz na sobie! - wskazał na mnie palcem.
Poczułam się urażona, ale starałam się tego nie pokazywać.
- Ja chciałam jedynie zapytać jak się nazywasz... - burknęłam.
Przez chwilę stał i nic nie mówił, jakby trawił to co właśnie powiedziałam.
- Nie wiesz kim jestem? - zaśmiał się.
Pokręciłam głową.
- Block B? Nic ci to nie mówi? Nic?
Zastanowiłam się chwilę. Tak! Pamiętałam! Jednak pamiętałam! On się nazywał P.O!
- Jesteś P.O? Dobrze pamiętam? - uniosłam brwi.
- Taaa - przygryzł dolną wargę - to co? - klasnął w dłonie - autograf? zdjęcie?
- Guzik - powiedziałam smętnie, unosząc błyskotkę do góry.
- Co z nim? - zdziwił się.
- Już nie jest taki ważny? Przed chwilą byłeś gotów za niego zabić - chłopak popatrzył na mnie z dziwnym wyrazem twarzy - dobra... Przyszyję ci go - westchnęłam.
Nie dbałam o to czy ten cały P.O nie może w tej chwili ze mną iść. Zaciągnęłam go pod mój dom. Kazałam mu czekać, aż wrócę z zestawem do szycia. Po 15 minutach siedziałam razem z nim na ławce i szyłam.
- Możesz się nie wiercić?! - zwróciłam mu uwagę.
Przyciągnęłam jego rękę bliżej. Teraz siedział tak blisko mnie, że jego usta praktycznie dotykały mojej twarzy. Czułam jego oddech na sobie, ale starałam się nie zawracać sobie tym głowy i szyłam dalej.
- To może mi opowiesz, jak to było dziś z tą sytuacją w autobusie? - zagaiłam.
- chodzi ci o tę krew z nosa? - zaśmiał się.
- Możemy to tak ująć - powiedziałam ze skupieniem aby nie naruszyć całej tej fantastyczności kurtki.
- Zawsze tak mam gdy coś mi się bardzo spodoba - pociągnął nosem - przed występami często muszą mi dawać jakieś specjalne środki na to.
- Ciekawe - westchnęłam.
W końcu zrobiłam końcową pętelkę i zakończyłam szycie. Zrobiłam jeszcze po raz ostatni tak zwaną "kontrolę jakości" czy się dobrze trzyma. Zadowolona z siebie odwróciłam się w stronę P.O. Wtedy stało się coś dziwnego. On wcale się ode mnie nie odsunął. Nie ruszał się. Gdy za to ja się odwróciłam... Nasze usta się spotkały. Chłopak był za pewne tak samo zdziwiony co ja, ale pomimo tego... Nie odsuwał się, a nawet się przysunął. Zamknęłam oczy i dałam się ponieść. Był ciepły. Pachniał męską wodą kolońską. Po chwili jego ręka znalazła się na moim policzku. Byłoby cudownie gdyby nie to, że poczułam na swojej skórze jakąś ciecz. Odsunęłam się momentalnie. Gdy zorientowałam się o co chodzi, wybuchnęłam śmiechem. Jemu znowu leciała krew z nosa. Blondyn wyraźnie zawstydzony, otarł czerwoną smugę z moich ust.
- Tak to się właśnie kończy - zaśmiał się cicho.


2 komentarze:

  1. AAAAAAAA!!!!!!!!!! KURWA KOCHAM CIĘ HEISOO!!!!!!!! Normalnie jesteś moim mistrzem ♥♥♥♥♥♥ Resztę skomentuje jak skończę lekcje ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie to ... aisshhh brak mi słów - bardzo pozytywnie ^^

    OdpowiedzUsuń