środa, 6 marca 2013

[Mir] Koszmarny Sen


W pewnym momencie nie wiedziałam kompletnie gdzie jestem. Oczy powoli odmawiały mi posłuszeństwa, a ja błądziłam po ciemnych korytarzach. Widziałam jak we mgle. Jedynie w oddali zdawało mi się jakby gdzieś tam było małe, białe światełko. Oddalało się ode mnie z każdym krokiem. Chciałam go dotknąć, ale moje dłonie jedynie przeniknęły przez małą smugę blasku. Nagle przede mną pojawiła się twarz, którą dobrze znałam. Niestety nie potrafiłam określić dokładnie jak się nazywa ani skąd ją znam. Szeptała do mnie. Wymawiała dziwne, ale miłe słowa.
- Wstań! - usłyszałam w końcu.
Próbowałam się ruszyć. Wszystkie moje kończyny były bezsilne.
- Wstawaj!
Nagle ocknęłam się. To był tylko sen. Powoli otworzyłam oczy. Znajdowałam się w sali gdzie jeszcze przed momentem miałam ważny wykład. Większość miejsc była już pusta. Rozejrzałam się dookoła, przy tym się przeciągając.
- Ekhem - do moich uszu dobiegło czyjeś chrząknięcie.
Lekko zaspana obróciłam głowę. Moje oczy spotkał... czyiś rozporek. Rozszerzyły mi się oczy i w jednej chwili wstałam z miejsca, jak na baczność. Przede mną stał Mir. Nie, nie pomyliłam się. Robiłam to wiele razy, ale tym razem byłam na milion procent pewna, że to właśnie on!
- Przepraszam! - ukłoniłam się.
- Chyba trochę zaspałaś - powiedział apatycznie - przespałaś cały wykład i przy okazji coś ważnego... - zaczął oglądać swoje paznokcie.
- Em... - podrapałam się niezręcznie po głowie - Co to takiego?
- Ty - pokazał na mnie - I ja - na siebie - mamy robić razem pracę semestralną.
Zaczęłam rejestrować prawdomówność tego co właśnie powiedział. "Dlaczego właśnie on? Czy on w ogóle studiuje?" zastanawiałam się. Nie było żadnego logicznego wyjaśnienia, dlaczego to właśnie Mir był ze mną w jakimś projekcie.
- I co... mamy robić? - skrzywiłam się.
- Znaleźć coś w lesie - westchnął ciężko.
- Jakim lesie? - naciskałam.
- No z drzewami! No, a jakim? Mamy napisać coś o glebach w lesie i coś tam z Ph... Nie rozumiem tego wszystkiego - pokręcił głową.
- Masz chociaż jakieś notatki? - zapytałam.
- Nie ważne - machnął ręką - słuchaj... Spotkajmy się przed tym lasem, który jest niedaleko uczelni. Jutro o 14 chcę cię tam widzieć.
Jak mi kazano, tak też uczyniłam. Poszłam w wyznaczone miejsce o wyznaczonej godzinie. Po jakimś czasie razem z Mirem weszliśmy daleko w głąb lasu. Zgromadziliśmy wspólnie wiele prydatnych informacji.
- Wygląda na to, że mamy już wszystko - powiedziałam szczęśliwa, że będę mogła iść do domu.
Szatyn zabrał ode mnie swoje probówki i schował do podręcznej torby.
- Teraz pozostaje jedynie wrócić - westchnął chłopak.
- Chwila, a skąd my właściwie przyszliśmy? - zapytałam.
Nie rozpoznawałam ani jednego krzaczka, jakiego mogłabym minąć po swojej drodze. Każde drzewo przecież od dołu wyglądało tak samo.
- Czekaj... - powiedział, wyciągając z torby wszystko.
Wszystkie nasze prace wylądowały na ziemi. Chłopak zachowywał się, jakby właśnie zgubił coś ważnego. Ukląkł i wysypał całą zawartość bagażu. Jednak nadal nie znalazł tego czego szukał.
Mir obrócił się w moją stronę. Jego mina jednak już sama mówiła za siebie, że mamy poważny problem.
- Nie mam ze sobą mapy - powiedział przez zaciśnięte zęby.
Zastanowiłam się przez chwilę, co w takiej sytuacji można zrobić. Przecież nie będziemy czekać, aż nagle jakiś pan z pieskiem na smyczy nas znajdzie. Mir siedział na ziemi i rozpaczał nad sobą jak dziecko. Nie zwracałam na niego uwagi. Zamiast tego, ruszyłam przed siebie w poszukiwaniu drogi do ciepłego domu.
- Gdzie ty idziesz?! - usłyszałam krzyki Mira za sobą.
- Nie będę się użalać nad sobą jak ty! Idę do domu! - wrzasnęłam przez ramię.
Grunt pod moimi nogami nie był zbyt równy, a każdy krok to było jak walka z własną wagą. Czułam jak pode mną łamią się gałązki drzew.
- Stój do cholery! - Mir nie dawał za wygraną.
Obróciłam się do połowy, ale dalej szłam. Mir podążał za mną, a nawet można powiedzieć, że biegł. Nie był zbyt zadowolony. Nagle poczułam, że lecę w dół. Grunt pod moimi nogami nagle się urwał, a ja poleciałam na dół. Zaczęłam krzyczeć z przerażenia. Starałam się łapać czego popadnie, ale nie wiele to dawało. W końcu chwyciłam jakiś korzeń i zwolniłam. Ledwo się trzymałam. Wszystko mnie bolało. Spojrzałam na górę.
- ____! Nic ci nie jest?! - szatyn powoli zaczął wchodzić na zbocze.
Zjechałam z całkiem dużej odległości. Chłopak powoli zsuwał się w moją stronę. Po paru minutach był juz koło mnie.
- ____! Pomogę ci - słychać było w jego głosie zdenerwowanie.
Powoli odkleił mnie od korzenia drzewa, zamiast tego przykleił mnie do siebie samego.
- Okej. Teraz powoli będziemy zjeżdżać na sam dół.
Kiwnęłam posłusznie głową. Znaleźliśmy się oboje u podnóża urwiska. Byłam w takim szoku, że nie mogłam nawet stać spokojnie. Całe moje ubranie było w piachu i porwane. Moja skóra miała więcej obtarć niż przeciętny człowiek w całym swoim życiu mógłby sobie narobić.
Razem z Mirem nie mieliśmy dokąd się ruszyć. Zostaliśmy więc tam gdzie to wszystko się wydarzyło. Jakimś magicznym cudem udało mu się rozpalić ognisko. Ja niestety nie byłam na nic przydatna. Moje liczne siniaki i obtarcia utrudniały mi ruch, przy czym również samodzielne wydostanie się z tamtego piekła.
- Wstań - usłyszałam głos chłopaka nad sobą.
Nie miałam siły wstawać.
- Już ci oddaję kurtkę - powiedziałam lekko ochrypłym głosem.
Powoli i nieporadnie wsparłam się na łokciach i zaczęłam wysuwać spod siebie jego odzież.
Mir tylko westchnął. Złapał mnie za nadgarstki i uniósł lekko, siadając w tym samym momencie pode mną. Ostrożnie ułożył moją głowę na swoim torsie i otulił ramionami. Moje serce biło tak mocno, że zdawało by się jakby za chwilę miało mi wyskoczyć z piersi.
- Nie chciałem kurtki - zaśmiał się - ciepło ci?
Ostatkami sił kiwnęłam głową. Szatyn podniósł się ponownie i ułożył mnie teraz na sobie. Siedziałam mu na kolanach i opierałam się o jego pierś. Tulił mnie do siebie przez cały czas i szeptał mi do ucha kawałki swojego rapu.
- Mir... - odezwałam się cicho.
- Słucham? - uśmiechnął się.
- Dziękuję, że jesteś - oplotłam dłońmi jego szyję i przytuliłam najmocniej, jak tylko byłam w stanie.
- Zawsze będę, jeśli mi tylko pozwolisz - powoli odgarnął moje włosy za ucho i lekko musnął je ustami - zawsze.


2 komentarze:

  1. AAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!! Mir jest moim biasem nr.2 i wgl jesteś genialna z pisanie i wgl nie wiem co to ma wspólnego ze sobą ale ok ^^ WRĘCZ PRAGNĘ WIĘCEJ!!!!!!! ♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedy kolejne scenariusze?? wchodze tu codziennie by sprwawdzic czy coś dodalas :(

    OdpowiedzUsuń